wtorek, 12 lutego 2013

Pracowite ferie

Dawno mnie tu nie było. Wiele się działo. Pozytywne emocje.
Po pierwsze, kurs u Ani. Pierwszy raz usiadłam do patchworku. Dzięki przemiłym Ani i Marzenie udało mi się pozszywać luźne kawałki plączące mi się dookoła maszyny. 


Kurs przygotowany profesjonalnie a przy tym czułam się tam jak u siebie w domu. Ciepłe, miłe, cierpliwe, pomocne, dla każdej z nas miały tyle czasu ile potrzebowałyśmy. Niektóre dziewczyny dawały sobie całkiem nieźle rade jak na pierwszy raz. Ja potrzebowałam więcej opieki (widocznie jestem mało sprawna) :). Ale obiecuję solennie, następnym razem będę wszystko prasowała bez ponaglania i przypominania, Marzenko!
.....
Jak tylko wyprasuję pracę, zrobię zdjęcie i pochwalę się wszem i wobec.

A na razie piękna makata Ani Ogrody Paula Klee



Po drugie, odrobiłam lekcję needlepointową:



 Pod czujnym okiem
Czyżby coś nierówno kiciu?




Po trzecie, znowu zrobiłam chinkali, moje ulubione danie gruzińskie.

Dla tych, którzy jeszcze nie jedli  gorąco polecam. Najsmaczniejsze oczywiście z mięskiem ale pyszne są również z grzybami i kapustą jak również serem, ziemniakami i cebulką. Mniam. Koniecznie kolendra do środka! Gruzini wszędzie gdzie to możliwe dodają tę roślinkę.
Pierożki dla rodzinki a dla gości....

 kolejka, wszyscy grzecznie czekamy...

najpierw sikorki, to dla nich pestki słonecznika
teraz w kolejce czeka czyżyk


i młodziutki dzwoniec próbuje..
no niestety... sikorka bogatka czuje się tu jak u siebie a gości dzisiaj nie przewidziała.

c.d. nastąpi






1 komentarz:

  1. Beata, jak się cieszę, że udało się przekazać Tobie i innym dziewczynom trochę naszego zakręcenia. Poszło Ci świetnie i .... jestem ciekawa końcowego efektu. Jak opublikujesz poszewkę, to ja ją "dorzucę" na moją stronę www.annaslawinska.pl, gdzie chwalę Waszymi pracami. Jest czym!!! Do następnego spotkania :)

    OdpowiedzUsuń