Dopiero teraz opublikowałam odrobioną na początku kwietnia lekcję naszego needlepointa. Lepiej późno niż wcale zgodnie z powiedzeniem, chociaż nie zawsze jestem tego zdania tzn. czasami lepiej przesiedzieć cichutko i się nie wychylać żeby nie wypaść za okno...
czwartek, 25 kwietnia 2013
sobota, 6 kwietnia 2013
Po świętach
Jakoś cicho się zrobiło chociaż niekoniecznie spokojnie. Wiosna próbuje przebić się wreszcie przez ciężką zasłonę zimy. Niespecjalnie chce się wyściubiać nos zza drzwi ciepłego domku. I powstają takie oto różności.
Kroliczek powędrował z okazji urodzin mamy na jej stół wielkanocny. A do kompletu dostała jeszcze wykończoną (wreszcie), specjalnie na tę okazję poduchę:
Igielnik, który najbardziej spodobał się Kici. Być może z powodu ptaszorka występującego na nim:
I zbliżenie na specjalnie do igielnika wyprodukowane ozdobne szpile. Mam zamiar użyć ich do kolejnych pomysłów, które zalegają i nie dają spać :)
A ponieważ wiosna nie zareagowała na moje do niej przygotowania postanowiłam skończyć rękawice chroniące przed kolejnym zlodowaceniem.
A na osłodę dla łasuchów ciasto drożdżowe...
które niestety nie wyszło... tzn. wyszło aż za bardzo z foremki. Otworzyło drzwiczki piekarnika i skorzystało z mojej chwilowej nieobecności żeby wywinąć mi psikus. A ja nieświadoma rosnącego grzyba atomowego w kuchni, zajęta przerywnikiem w pracy nad "lasem piniowym":
Przerywnik-manekin. Nie mam pojęcia co z nim zrobię. Może przyozdobię nim przybornik na nici.
Sam las pokażę w kolejnym poście.
Subskrybuj:
Posty (Atom)